Cienie śniegu są naprawdę niebieskie. Jeszcze może trochę fioletowe, szaro-żółte i ciemno-białe. Moje dziecko jeszcze nie wie, że śnieg to to samo co rzeka i mgła. Poschiavo jest miastem ptaków i pszczół. Do tej pory widziałam kosa, sikorkę sosnówkę, wróbla i gołębia. Są jeszcze motyle, głównie bieliki. Chce się ciągnąć palcem po szczytach gór. Słońce się dziś popisuje, leczy moje trupio-chore ciało. Mam całą lewą stronę twarzy obolałą. Zatoki, nos, oko, szyja. A nie, to prawa strona, patrząc ode mnie. Czyli widzę się, z której strony?Rozmyślania po piątym dniu na szwajcarskich proszkach. Zaraz przy piazza jest mała, średniowieczna kapliczka z co najmniej setką czaszek równo poukładanych na czarnych, drewnianych półkach. Wszystko jest pokryte białymi rysunkami, a na środku widnieje groźny napis MEMENTO MORI, ale kto się dzisiaj boi śmierci? Wstawiłabym takie witryny do centrów handlowych. Pewnie wzrosłaby dzięki temu jedynie sprzedaż w aptekach. Patrzę na góry i wydają mi się mądre tylko dlatego, że tak stoją. Jakiś słowik przyszedł na mnie nakrzyczeć, że tak bezczynnie siedzę w słońcu na balkonie. Słowiku, a ty nie patrzysz czasem chwilę dłużej na góry? Po to tu jesteśmy, żeby je podziwiać, jak uśmiech Sophie Loren. Słychać nagle jakieś industrialne, głębokie dudnienie. Z czego żyje to słodkie miasteczko? Piła w ruch, kosiarka buch, pociąg uff, maszyny uch. Chłopcy rzucają petardami. To bunt przeciwko nadmiarze piękna. Uciekają ze śmiechem, zachwyceni swoimi psotami. Popijam herbatę lipową, która tutaj nazywa się Linde, to jakby słodka, jak górskie kwiaty i głęboki oddech spowolnionego życia. 14.04.24, Poschiavo, rezydencja artystyczna Uncool
0 Comments
Leave a Reply. |
o dziennikuDziennik pisany w pośpiechu to zapiski ze współczesności oglądane przez lupę osobistego doświadczenia i lornetkę wspólnie przeżywanej codzienności. Archiwa
Kwiecień 2024
Kategorie |